… nareszcie słońce… dużo słońca i wspaniałe fale – takie na drugi węzełek w kąpielówkach i czerwoną flagę… ludzi na plaży jest tylu, że aby znaleźć drogę powrotną z morza do legowiska trzeba się nieźle natrudzić… nie pomoże wołanie, tutaj wszyscy wołają – pani woła pana, pan woła panią, dziecko woła dziecko… chłopak z kukurydzą i mrożoną kawą też woła i ratownik woła… tutaj jest jak w kolonii morsów. niestety ludzie, chociaż pod wieloma względami zadziwiająco podobni do tych wielkich ssaków, zatracili a może nigdy nie mieli takich zdolności komunikacyjnych jak one… zamiast więc krzyczeć do Mamy gdzie jest trzeba wypatrywać swojego miejsca i posługiwać się w tym nienaturalnym świecie wyłącznie wzrokiem – nie jest to wcale łatwe w tej plażowej kakofonii kolorów… no, ale zawsze jest przecież ze mną Tata… za parawanem, gdy już się dotrze na miejsce jest jednak inny, bardziej znany świat – jest miło i bezpiecznie, można spokojnie pobawić się w piasku, coś tam poczytać i zjeść kanapkę, która smakuje jak nigdzie indziej, czyli bez względu na to jakie zawiera nadzienie to zawsze choć trochę zazgrzyta piaseczkiem… no i można jeszcze się zdrzemnąć słuchając przed zaśnięciem szumiącego morza… tak, to jest klasyczny plażing i my go teraz uprawiamy…
Udostępnij:
Ale piekne zdjecia! Co za pogoda! Juz wiem, gdzie się ukrywacie 🙂