… korzystając z ciepłej jak na tę porę roku na mazowszu niedzieli wybraliśmy się do stołecznego zwierzyńca… to nasza druga w ostatnim czasie wycieczka do ogrodu – byliśmy tutaj już tydzień temu ale dopiero teraz, z braku czasu będzie z wypadu łączona relacja
…Tomek, jak każde zresztą chyba dziecko, bardzo lubi zwierzęta… nie byliśmy jednak w stanie ich wszystkich zobaczyć – mieszka ich tutaj około 4 tysięcy i reprezentują 550 dużych i małych gatunków… zresztą dla naszego syna poruszanie się po 39 hektarach – taka jest obecna, chociaż nie cała dla zwiedzających dostępna, założonego w 1928 roku miejskiego ogrodu zoololgicznego powierzchnia to ciągle jeszcze wyzwanie… ale najważniejsze dla Tomka zwierzaki udało nam się zobaczyć… jakie? no to po kolei
…zaczęliśmy w stylu alfreda hitchcocka – najpierw były tygrysy i lwy, potem ssaki duże – słonie, nosorożce i hipopotamy… były też pająki, modliszki oraz straszne ryby – piranie, rekiny oraz amazońskie arapaimy, zwane piraruku… jednak najwięcej czasu spędziliśmy w pawilonie gadów, gdzie królują żółwie, które Tomek tak bardzo lubi… po drodze były też małpiatki oraz surykatki… były również ptaki w hali wolnych lotów i te, które latać nie potrafią… Tomek kocha czarno-białe pingwiny… czemu? nie wiem, może dlatego, że im też z trudnością przychodzi bieganie, a może po prostu chodzi tu o ryby… chyba chodzi o ryby, bo foki też lubi… taka to była wycieczka do zoo…