… oto nareszcie jest, a właściwie są, bo są oba dwa… po ekstremalnie intensywnych ogólnopolskich poszukiwaniach na naszym oknie znów zasiadły dumnie dwa pękate słoje… oj ciężko je było takie jak są znaleźć… jednak wszystko w życiu kołem się chyba jednak toczy i te przyjechały do nas, a jakże prosto z podbeskidzia… stary słój, ten cieszyński, sądząc po ekstrawagancko wywiniętym kołnierzyku ma już chyba ze sto albo i więcej lat, a ten mniejszy jest pewnie od starego młodszy
… tak więc ku radości Tomka, zresztą i też naszej znów na oknie stoi wielki szklany słój i wyciska w słońcu węgierkowy sok… a jakie są dobre, oprócz tego soku, pomarszczone ze środka wyciągane śliweczki dodawać chyba w ogóle nie muszę…
Udostępnij: