… było naprawdę gorąco ale… tak jesteśmy już z Tomkiem w Tiwahe… pomimo irracjonalnej sytuacji w piątkowym przedszkolu, z którą mieliśmy do czynienia, później już było w porządku i nad podziw sprawnie tym razem wybraliśmy się do krakowa… do przejechania według pana hołowczyca w ciągu czterech godzin mieliśmy 245.35 km całkiem dobrą i sprawdzoną już trasą, niestety nikt z nas nie przewidział, że będzie aż tak gorąco… i to dosłownie…
komputery obsługujące autostradę wielokrotnie sygnalizowały podczas podróży mierzoną przy asfalcie temperaturę 53 stopni Celsjusza i prawie24 º wiszące w powietrzu, a my – jak to prawdziwi faceci podróżowaliśmy oczywiście samochodem bez klimy… w efekcie Tomek dojechał na miejsce ugotowany praktycznie na tzw. twardo ale tym większa radość była z dotarcia do celu… jeśli reguła z poprzednich wyjazdów się potwierdzi – jaka droga taki turnus – to czeka nas tym razem bardzo gorący okres w Tiwahe…