… po dniach deszczu, wiatru i byle jakiej pogody przyszła do nas dzisiaj, tak trochę na próbę bardzo młoda wiosna… korzystając z wyjątkowej chwili, a przy tym popisując się oryginalnością, a może tylko zwykłym, ludzkim lenistwem, podobnie jak większość, równie oryginalnych tego dnia warszawiaków ruszyliśmy w plener, czyli… na spacer do Łazienek Królewskich… plan był zupełnie prosty – Tomek koniecznie chciał zobaczyć i nakarmić kaczki, my wręcz przeciwnie – tylko odpocząć i popatrzeć na słońce… ku zmartwieniu naszego syna kaczek zbyt wiele w parku niestety nie było – wiadomo wszystkie szanujące się ptaki tokują i budują teraz gniazda, a nie obżerają się chlebem… z pewniaków liczyliśmy jeszcze na miejscowe wiewiórki, ale dopchać się do nich przez czyhający z wyciągniętymi w dłoniach na znak pojednania z przyrodą orzeszkami tłum tego dnia było po prostu nie sposób… zostały nam drzewa – ciche, spokojne i nie uciekają… Tomek tradycyjnie się do nich przytulał… do jednego nawet wszedł… może pomyślał, że to niedźwiedzia gawra, a może szukał ukrytych przed ludźmi wiewiórek – nie wiem… potem wyszedł i tradycyjnie odpłynął… udany dzień 🙂
Udostępnij: