… chociaż w nazwie jest czarny, to kwiaty ma białe… w tym roku zdążyliśmy i sok z bzu dojrzewa już w słoju… to ważne, bo pachnący nektar wzmacnia, pomaga zwalczyć naprawdę paskudne infekcje i co w przypadku Tomka naprawdę istotne, a z czym nasz chłopak podczas choroby ma ciągłe problemy – wspomaga oskrzelowe odkrztuszanie…
zalet kwiatowego soku wymieniać i szukać można by bez końca jednak oprócz działań typowo leczniczych ma on jeszcze jedną bardzo ważną właściwość – niesamowicie wręcz smakuje i pachnie…
jeśli chcecie go zrobić sami z pewnością jeszcze zdążycie, a przepis jest banalnie prosty: sporo dużych, kwiatowych baldachów, trochę cytryny, potem te dwie rzeczy wrzucamy na przemian do słoja i zalewamy gorącym, cukrowym syropem (0,5 kg słodyczy/ na jakiś litr wody)… słój przykrywamy z góry, stawiamy na oknie i sobie na niego patrzymy… po 2-3 dniach wypracowaną przez czas i słońce zawartość zlewamy, cedzimy – w ten sposób ostatecznie pozbywając się resztek lubiących bzowe kwiaty niefrasobliwych owadów (zapewniam ich lista jest naprawdę długa 🙂 potem pasteryzujemy i zamykamy wyjątkowy smak czarnego, białego bzu w szklanych butelkach…