… jesteśmy już w krakowie… po pierwsze – to nie prawda, że najgorzej jeździ się po warszawie, za to z tym węglem w powietrzu to prawda… co by nie mówić o tym południowym mieście, szukając przy tym jego mniej lub bardziej wyraźnych minusów i plusów, z pewnością ma ono swój klimat… niepowtarzalny klimat… jest dużo cieplej niż o tej porze w warszawie, a patrząc wieczorem przez okno i budząc się rano można powiedzieć, że ludzie przynajmniej w weekend zdecydowanie krócej tu śpią… nie wiem, może jest to zasługa granego z wieży mariackiej na cztery strony świata co godzinę hejnału ale tak tutaj jest

… dzisiaj był dzień adaptacyjny, z pogodą słoneczną, taką w sam raz na lekkie, dziecięce zwiedzanie, więc Tomek zaliczył małą krakowską piątkę – zobaczył kościół mariacki, pogonił gołębie na rynku, pogłaskał dorożkowego konia, przeszedł przez sukiennice i zjadł obwarzanka…

… od jutra zaczynamy indywidualny turnus terapii edukacyjnej w Tiwahe… jak będzie – zobaczymy… plan jest napięty, zajęcia rozpoczynają się o ósmej rano, trwają z krótkimi przerwami kilka godzin, a o wygospodarowaniu czasu na południowe spanie można zapomnieć… na dodatek muszą jeszcze dogadać się z Tomkiem nowi terapeuci, bo jak wiadomo chemia w ćwiczeniach odgrywa kluczowe znaczenie… zmiennych jest więc sporo na szczęście leczona sposobami babci infekcja i katar są już w wyraźnym odwrocie… jest dobrze…

2016_10_23_dscn0063

2016_10_23_dscn0041 2016_10_23_dscn0019

2016_10_23_dscn0060 2016_10_23_dscn0034

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.