… ekstremalnie wysokie temperatury sprawiają, że zaczynamy podświadomie nabierać śródziemnomorskich nawyków… jednym z nich, zresztą bardzo przyjemnym stało się zaglądanie do małych cukierni… tak przecież robią prawdziwi włoscy macho… szczerze mówiąc nie wiem, czy chodzi im o to, by popatrzeć na młode ekspedientki i potem, gdy upał nieco już zelży po prostu je uwieść, czy żeby najzwyczajniej w świecie w ciągu dnia – wypijając dobrą kawę i jedząc coś słodkiego tylko się wzmocnić… jeśli chodzi o Tomka to sprawa jest prosta – będąc w cukierni ogląda i zamawia ciastka, zaznaczmy konkretne ciastka ale zawsze inne… ma przy tym pewne swoje preferencje… na pewno w trudnym wyborze pomaga mu, gdy ciastko jest z galaretką lub ma świeże owoce… ale chętnie wybiera też klasycznego pączka, więc w sumie sami nie wiemy… jeszcze ciekawsze jest to, że zawsze tworzy z zamówionych słodyczy własną, autorską i niepowtarzalną kompozycję… tak, to trzeba teraz powiedzieć – nasz syn ma wyjątkowe kulinarno- cukierniczo- degustacyjne zacięcie…
… niesamowite upały z którymi przyszło nam się w ostatnich dniach zmierzyć tak naprawdę bardzo nas martwią… Tomkowi prawie zawsze przy tak wysokich temperaturach i dokładnie o tej porze roku, co może dziwić ale tak jest zdarza się złapać groźne zapalenie płuc… jest ono na tyle nieprzewidywalne i trudne do zdiagnozowania, że zazwyczaj dwa, trzy tygodnie nasz syn musi spędzić w szpitalu, demolując przy tym resztę naszych wakacyjnych planów… teraz niestety jest podobnie… właśnie przyplątała mu się jakaś mała infekcja… dokładnie tak to się zawsze zaczyna…
póki co czas jest gorący, dmuchamy na zimne i próbujemy cieszyć się latem…