… od kilku dni miałem wrażenie, że Tomek gorzej chodzi, że coś mu dolega… niby szedł ale tak jakoś bez radości, na dodatek potrafił nagle bez wyraźnej przyczyny zatrzymać się i zapłakać… dzisiaj w nocy prawie nie spał, wiercił się i brzęczał – wyraźnie coś go bolało… tylko co, przecież Tomek nam nie powie, najwyżej mniej więcej pokaże… pokazywał lewą nóżkę… do rana teorii było wiele, gdyż ból wyraźnie lokalizował się w okolicach pachwiny – mieliśmy do sprawdzenia kilka wariantów… z samego rana zaliczyliśmy więc izbę przyjęć i chociaż od naszej ostatniej wizyty, tej z palcem minęło już trochę czasu od razu oczywiście nas poznali… wywiad, badanie, usg i rozpoznanie: M67*, czyli w skrócie zapalenie stawu biodrowego… w zaleceniach oprócz lekarstw leżenie… przynajmniej kilka dni… już to widzę… w sumie to bezpiecznie się to wszystko skończyło…
M67 – ten skrót do dzisiaj kojarzył mi się tylko z jednym… ze starym poczciwym czterosuwowym uralem i Kardanem – klubem mojej młodości, teraz już wiem, to również inne choroby – błony maziowej i ścięgien…