… za wczoraj
… to miała być zwykła wizyta w przyszpitalnej przychodni, taka żeby rozwiać nasze obawy… badania saturacji, krwi, badania ogólne i RTG nie pozostawiły jednak złudzeń – Tomek ma mocne, lewostronne zapalenie płuc i powinien zostać w szpitalu… tym razem nawet z lekarzem nie dyskutowaliśmy, gdyż temu ordynatorowi ufamy do końca – już raz Tomkowi, gdy był jeszcze mały, uratował życie… chociaż lekarz był wtedy wielki pewnie tego nie pamięta, a my nie pytamy…
około dwunastej wpadamy w tryby rejestracji-biurokracji, dokładnie wtedy, gdy kończy się działanie podanych przez nas rano przeciwgorączkowych leków, więc Tomek dostaje wysokiej temperatury… udaje się ją opanować dopiero około 18-tej… przy okazji i ku przestrodze… przynajmniej u Tomka tak jest, że szpitalny, bezdotykowy, sterylny termometr zawsze z pomiarem się myli i podaje wartości inne niż ten wsadzany pod pachę… zresztą takiego klasycznego w szpitalu już się nie znajdzie – musieliśmy sami szybko go kupić w aptece… sprawa jest poważna, bo różnica odczytów wynosiła nawet dwa, tak 2º!Celsjusza… to chyba ważne, czy dziecko ma 38,6, czy 36,6 stopni…
w szpitalu Tomek dostał kroplówkę, dożylne leki, jeszcze raz pobrano mu krew i przeanalizowano mocz… ma też inhalacje, umówioną wizytę laryngologa i USG klatki piersiowej… czekamy