… tiwahe po indiańsku znaczy podobno rodzina i to ona jest dla nas najważniejsza… tak właściwie, tym jednym słowem można by podsumować turnus edukacyjny Tomka i dalsze na najbliższą przyszłość nasze zadania… Tomek ćwiczył bardzo dzielnie ale to w końcu było tylko pięć dni… bardzo intensywnych ale jednak tylko pięć dni… nasz syn jednak zdecydowanie dobrze wykorzystał ten czas – zrezygnował nawet z południowego w dzień spania i pokazał co potrafi, co może, a z czym ma jeszcze problemy… i, że nie jest już dzieckiem ale chłopczykiem, który ma prawie dziewięć już lat… my też, jako rodzice bardzo dużo się nauczyliśmy… teraz, po pierwszej fali euforii porządkujemy sobie to wszystko w głowach, przeglądamy notatki, materiały i zaczynamy z Tomkiem wspólną, codzienną pracę, by to co zostało z trudem w naszym synu odnalezione i z nim wypracowane nie poszło na marne… zadań i ćwiczeń mamy do przerobienia całe mnóstwo, z pewnością wystarczy ich co najmniej do następnego turnusu, szkoda tylko że razem z grubą teczką wskazówek, zaleceń i zadań nie udało się nam wytargować kilku dodatkowych w ciągu doby godzinek… ale tak już jest i inaczej nie będzie – rodzic, chociaż zwykle nie jest ani pedagogiem, ani psychologiem, ani rehabilitantem ani logopedą ani innym ważnym specjalistą musi jednak wszystko…

2016_10_31_dscn0838

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.