… jedziemy na Tratwę… spędzimy tam dwa tygodnie na turnusie rehabilitacyjnym…
… żeby to było możliwe musiało mi pomóc wiele osób… mówię o pomocy finansowej… bo dla naszej rodziny to ogromne obciążenie… jednak wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne są niczym kamienie milowe… po każdym z nich widać w moim rozwoju istotne zmiany… to zasługa codziennych, skomasowanych w czasie i bardzo intensywnych zajęć… to ciężka praca… myślę, że tak właśnie ćwiczą sportowcy na obozach kondycyjnych przed ważnymi zawodami… bo to jest wyścig… to jest walka z czasem… o moją sprawność, o mój prawidłowy rozwój i godne, późniejsze życie… nie będzie lekko… wiem o tym… ale nikt nie obiecywał, że będzie ulgowo… czasem jest tak ciężko, że muszę po prostu niektóre zajęcia odpuścić…
… po turnusie, za krótką chwilę będą Wielkanocne Święta… wtedy sobie odpocznę, pojadę do Babci…
… Tratwa to dobra nazwa… to ośrodek rehabilitacyjny niedaleko miejscowości Mazowsze położonej jakieś trzydzieści kilometrów od Torunia… to taki paradoks… mazowsze w kujawsko-pomorskim… przyjeżdżałem tutaj jak jeszcze byłem mały… przyjeżdżam tutaj jak tylko mogę… lubię to miejsce, bo wszyscy mnie tutaj znają i ja wszystkich znam, więc dobrze się nam razem pracuje, wiemy po prostu na co nas stać…
… na turnusie będzie też Maja… to moja koleżanka z przedszkola… Maja jest wyjątkowa… myślę, że trochę ją znam i trochę rozumiem… dlaczego tak myślę? nie wiem… tak czuję… może dlatego, że jako jedna z kilku dzieci w Polsce, chociaż kompletnie inna ode mnie, ma zdiagnozowany ten sam zespół genetyczny co ja…