… to jest już pewne… za kilka godzin wyruszamy w drogę i kierujemy się w stronę południowego szlaku…
zafascynowani ludźmi, miejscem i postępami naszego syna po pierwszym turnusie postanowiliśmy możliwie szybko wrócić do matecznika metody, która nie tylko Tomkowi ale i nam – rodzicom otworzyła szeroko oczy i tak wiele dała… jak wiecie nasz wyjazd, cały ten projekt, właściwe do ostatniej chwili wisiał na włosku… najpierw lista rezerwowa, potem – w sumie minęły już od tego czasu już dwa tygodnie – zapalenie oskrzeli Tomka…
ale jedziemy !!! to będzie trudny wyjazd – taki sprawdzian bez żadnej taryfy ulgowej dla wszystkich… po pierwsze, że drugi… po drugie – Tomek jedzie bez zagipsowanego już kciuka, więc będzie mógł w pełni korzystać z zajęć ale też będzie musiał pokazać co naprawdę potrafi i jakie od ostatniego pobytu w Tiwahe zrobił postępy… po trzecie, my rodzice, a właściwie to nie ma co ukrywać przede wszystkim kasia 🙂 bo to ona codzienne z Tomkiem pracuje, też zostaniemy surowo rozliczeni z domowej pracy i przerobionego materiału… po czwarte, a dotychczas jak na razie zdarzyło się to w historii naszych turnusowych wyjazdów tylko raz, to będzie taki bardzo męski wypad, bo to ja z Tomkiem zostanę w Tiwahe przez większą część turnusu…
trzymajcie więc kciuki, a wszystko będzie dobrze 🙂
… żeby tylko niczego nie zapomnieć… najważniejsza jest torba z lekarstwami, reszta w sumie może zostać 🙂