było zielono… można powiedzieć, że nawet bardzo zielono… najpierw Tomek wszedł na świeżo pomalowany płot, który jakiś roztargniony działkowiec pomazał olejną farbą ale zapomniał o tym poinformować resztę człowieków… może nie podobał mu się kolor i chciał pracę swoją ukryć? tak czy inaczej karteczki z informacją „świeżo malowane” na płocie nie było i Tomek do końca dnia całe ręce miał już zielone… informacja na ogrodzeniu zresztą niewiele by pomogła, bo Tomek przecież nie potrafi jeszcze czytać… potem już było spokojniej tzn. jakby spokojniej… było zbieranie poziomek i truskawek, był pies za płotem i wielki ślimak, który nie chciał pokazać rogów oraz wąż, który tak szybko uciekał, że została po nim tylko sucha wylinka… była też żaba skacząca prawdziwie i turkuć podjadek – wyjątkowy indywidualista wśród owadów, którego widziały nie wszystkie dzieci… było więc bardzo edukacyjnie.
…wyjazd na działkę zawierał również w plenerze konsumpcję – kiełbasa z grilla i chleb z musztardą – obowiązkowo
uwaga! podczas pobytu na działce żadne ze spotkanych zwierząt nie ucierpiało… komarów nie było