…długo planowany zbieg okoliczności sprawił, że niejako w efekcie ubocznym pewnego wydarzenia na nasze okno trafiły stare, dobre owocowe odmiany… ku mojemu zdumieniu i powszechnie panującej opinii okazało się na dodatek, że jabłka, śliwki i gruszki by dorosnąć i dojrzeć wcale nie muszą być ciągle chemicznie wspierane… tak naprawdę to one w ogóle nie muszą być pryskane, a takich węgierek jak te przywiezione z trywieży jeszcze chyba nie jadłem – słodkie, chrupiące, a właściwie to takie aż trzaskające… a jakie jabłka i gruszki… tak to prawda nie są doskonałe, bo każde jest inne niepowtarzalne, trochę mniejsze, trochę większe, bardziej proste lub mniej krzywe… są takie jakby to powiedzieć… nieznormalizowane, czyli prawdziwe…
tomek od rana więc bawi się w jedną z ulubionych swoich zabaw – przestawia i dopasowuje na oknie owoce według sobie tylko znanego klucza – taka jesienna zabawa… w zdrowe pożywienie…